Salem - 2007-08-19 13:56:48

W Zakopanem handluje się psami, które wycieńczone i chore nie przeżyją nawet dwóch tygodni. Prokuratura zleciła zbadanie tej sprawy Komendzie Powiatowej Policji oraz powiatowemu lekarzowi weterynarii z Nowego Targu.

"Nie wiedziałem, że będę katem dla małej suni" - tak w liście do "Gazety" napisał pan Grzegorz z Łodzi, który kupił od górala szczeniaka na targowisku pod Gubałówką. Jak się potem okazało, pies był chory. Dwa dni temu właściciel musiał podjąć decyzję o jego uśpieniu.

Handlują i oszukują

Niedawno pisaliśmy o owieczkach zamęczanych na Krupówkach. Okazuje się, że podobnie traktowane są psy, którymi handlują górale. "To miał być dwumiesięczny ratlerek, ale jak później stwierdził weterynarz, miał zaledwie pięć tygodni. W dodatku za 250 zł kupiliśmy nie rasowego psa, a mieszańca. Sprzedający powiedział, że był odrobaczony i zbadany. Niestety, to również okazało się kłamstwem" - pisze pan Grzegorz.

W Łodzi weterynarz musiał podłączyć wyczerpanego psa do kroplówki. Przepisał mu też tabletki i zostawił na obserwacji. Stan fizyczny suczki był jednak na tyle poważny, że kroplówka pomogła tylko na chwilę. Szczeniak przestał chodzić, nie jadł i wiadomo już było, że nie da się go odratować.

Pan Grzegorz, kupując psa, chciał mu podarować lepszy los. - Nie mogłem patrzeć, jak one są tam traktowane, jak się kotłują w tych pudełkach. Wtedy nie wiedzieliśmy, że na leczenie wydamy drugie tyle, co za jej kupno. I że będziemy patrzeć, jak zdycha na naszych oczach - mówił w rozmowie telefonicznej przygnębiony.

Będzie kontrola

Takich przypadków jest więcej. - Kłopot w tym, że powinien się tym procederem zająć powiatowy lekarz weterynarii, a nie organizacja pozarządowa, jaką my jesteśmy - skarży się Jacek Bożek, prezes klubu Gaja, który nie po raz pierwszy spotyka się z tego typu sprawą. - Jedyny sposób to wysłanie pisma do powiatowego lekarza weterynarii. Jego obowiązkiem jest sprawdzenie tych niepokojących informacji - przekonuje Bożek.

Parę dni temu taki list wysłało Tatrzańskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. - Będziemy jak najszybciej interweniować, zobaczę, co się tam dzieje - zapewnił nas Kazimierz Gorlicki, powiatowy lekarz weterynarii z Nowego Targu. Pismo trafiło także do prokuratury, z jej polecenia patrole policyjne obserwują miejsce handlu. - Prowadzimy czynności wyjaśniające. Dzisiaj będziemy przesłuchiwać świadka w tej sprawie - poinformowała Monika Krasicka-Broś, rzeczniczka prasowa Komendy Powiatowej Policji w Zakopanem.

Mandaty to za mało

Natomiast TTOnZ nie do końca jest zadowolone z tempa, w jakim wszystko się odbywa. - Targowisko pod Gubałówką zwyczajnie nie spełnia wymogów weterynaryjnych - uzasadnia Beata Czerska, prezes TTOnZ. I dodaje: - Czy w Zakopanem musi wystąpić epidemia np. pryszczycy, żeby władze zareagowały na ten nielegalny handel? Zwierzęta na targu muszą być przebadane i zdrowe, a tam nawet nie dyżuruje weterynarz.

Czerska udowadnia też, że na targowisku łamane jest prawo - np. ustawa z 2004 o ochronie zdrowia zwierząt oraz o zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt czy też rozporządzenie ministra środowiska z tego samego roku dotyczące warunków utrzymywania zwierząt. - Prokuratura powinna rozpatrzyć każdy aspekt tej sprawy. Handlarze, bojąc się interwencji, trzymają te szczeniaki w samochodach przy ul. Szkolnej, a tylko część zabierają ze sobą na targ. Władze na to po prostu nie reagują. Rozdawanie mandatów to za mało - podsumowuje.

Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków

www.umkpolonistyka.pun.pl www.skuterfans.pun.pl www.polishcivilparty.pun.pl www.cafeots.pun.pl www.candycity.pun.pl